To jest seria wpisów dokumentujących moje początki na Etsy bez lukru. Dotyczy tylko jednego case study, czyli mnie. Mam małe dzieci, które teoretycznie chodzą do przedszkola (do godz. 13), a praktycznie prawie cały czas są w domu ;), więc seria ta ma szansę trwać latami, zanim odhaczę choćby połowę rzeczy, które są na mojej liście ;).
Nie pisałam długo, bo wciągnął mnie wir zachorowań dzieci i był czas, który mnie bardzo dużo nauczył! Musiałam sobie przewartościować wiele tematów, zrozumieć, że nie jestem w stanie podbić rynku zabawkarskiego (bo nie mam kiedy!!) i skupić się na jednym dalekosiężnym celu: pisaniu wzorów (więcej napiszę o tym w newsletterze).
Jednak dzisiaj chcę się zająć tym, co mi się udało zrobić: ZDJĘCIAMI.
A dokładniej powinnam napisać: próbami robienia zdjęć.
Jednym z założeń z mojego poprzedniego artykułu było zrobienie sesji zdjęciowej moim zabawkom. Ba, zrobiłam nawet kilka! I okeeej, umówmy się, że to nie była żadna prawdziwa sesja, ale nie trzasnęłam lalek na stół i nie zrobiłam im zdjęć komórką, tylko pokombinowałam ze światłem w domu, wyciągnęłam statyw, zrobiłam sobie blendę z białego papieru, a szybę okleiłam papierem do wypieków (kiedy światło przygrzewało za mocno i na zabawkach były widoczne jasne plamy światła), więc uważam, że się postarałam ;).
Najlepsze z tego wszystkiego jest, że… miałam radość! Miałam radość z tego, że chodzę po domu szukając najlepszego światła. Miałam radość z tego, że ustawiam wszystkie parametry aparatu ręcznie (a jeszcze niedawno nie umiałam!). I miałam radość, że kombinuję i się rozwijam. Niestety zdjęcia nie są jeszcze takie, jak bym chciała, bo chciałabym, żeby były magiczne, żeby opowiadały historię i wyrażały serce i pracę, którą wkładam w każdą z nich, ale wierzę, że tego nie zrobi się inaczej, jak tylko robiąc setki zdjęć, patrząc na to, co się udaje i poprawiając to, co nie gra.
I mimo, że po tych kilku sesjach nie mam się jeszcze czym pochwalić, to jak to mówi Budzyńska „Zrobione jest lepsze od doskonałego” i cieszę się, że zrobiłam jakiś tam mikro krok do przodu. I za kolejnym razem spróbuję popełnić o kilka błędów mniej.
To przejdźmy do zdjęć
Backstage – moje studio DIY (khe khe) – sama się zdziwiłam, ile światła wpadło do pokoju w tym miejscu:
I lalka (wzór: lalka Emi – dostępna w sklepie):
backstage:
i zdjęcie:
Tu jest zdjęcie, na którym na zadzie konia pojawiły się plamy światła:
Więc zakleiłam szybę białym papierem do wypieków (kalka kreślarska też się sprawdza):
Kiedy zobaczyłam to, co wyszło z aparatu, byłam zadowolona z oświetlenia, ale tło wyglądało bardzo słabo (czego nie widziałam jakoś w trakcie robienia zdjęć, na podglądzie ;))) – dlatego następnym razem przygotowałam sobie tło – wielką tekturę oklejoną folią samoprzylepną imitującą białe deski (możecie to podejrzeć na moim Instagramie – klik i potem „Tło do zdjęć” w archwialnych relacjach).
Za drugim podejściem moje „studio” wyglądało tak:
Na dzisiaj to tyle, ale wkrótce na pewno Was uraczę kolejną porcją.
A Wy jak robicie swoje zdjęcia tą jesienno – szarą porą??